top of page
Edytka

Via Ferraty na Słowacji - pierwsze kroki

Zaktualizowano: 1 maj

Dwa lata temu, podczas wycieczki po Dolomitach, napotkaliśmy ludzi ubranych w kaski, lonże i uprząż, którzy schodzili z tradycyjnych szlaków i zaczynali wspinaczkę po zabezpieczonych, żelaznych trasach. Wyglądało to wyjątkowo i bardzo spektakularnie, a w mojej głowie od razu zakiełkowała myśl "ja też tak bym chciała".

Postanowiliśmy rodzinnie spróbować naszych sił, ale pod opieką specjalistów. W Polsce jest wiele szkół oferujących kursy dla początkujących. Nasz wybór padł na firmę o dobrych opiniach i profesjonalnej stronie internetowej. Był to kurs weekendowy, zaczynał się w piątek, kończył w niedzielę i odbywał się na Słowacji. Za opłatą można wypożyczyć od organizatora niezbędny sprzęt.


Naszym miejscem zakwaterowania była Chata Snowflake w miejscowości Martinské Hole.

Po dość ciężkiej drodze, z burzami, objazdami i korkami dotarliśmy zmęczeni, głodni i godzinę spóźnieni. W chacie, która miała bardzo nowoczesny, ale jednocześnie elegancki wygląd zastaliśmy wszystko co niezbędne.

Cały domek był na wyłączność kursantów. Pokoje 3 i 4 osobowe - uczestnicy wybierali sobie pokoje samodzielnie (nie są z góry przydzielone). W pokojach były ręczniki i pościel, a pod domkiem dostępny bezpłatny parking. Była tam dobrze wyposażona kuchnia (z lodówką, płytą, piekarnikiem, czajnikiem), dwie łazienki, bezpłatne wifi, taras z miejscem na ognisko i grilla. Dostępna była także sauna za dodatkową opłatą (50 euro).

Zaraz po przybyciu rozdano nam koszulki firmowe i sprzęt wspinaczkowy, a przewodnik przedyskutował z nami plan na kolejne dni i próbował wyjaśnić podstawowe zagadnienia. Przestrzegał nas przed niedźwiedziami, które możemy napotkać w okolicy, a nawet przed naszą chatą!!

Dzień, a właściwie wieczór zakończył się spektakularną, górską burzą!


Via ferrata HZS Martinskie hole - Mała Fatra Luczańska

Planowo o godzinie 9 rano wyruszyliśmy na wyprawę. W plecakach mieliśmy cały sprzęt, zapas wody, kurtki przeciwdeszczowe i zakąski. Pierwszym etapem było zejście ze wzgórza na którym mieszkaliśmy w okolice hotelu Wellness Pensjonat Ferrata. Schodziliśmy wśród drzew, 8-kilometrową, łagodną, szutrową drogą. Zajęło to nam około 2 godzin. Była alternatywa wypożyczenia górskiej hulajnogi (kolobezki) za 15 Euro/osobę/zjazd, którą zostawiało się po zjeździe w wyznaczonym miejscu.

Nikt z nas jednak z tej możliwości nie skorzystał, a w przypadku osób ze słabą wydolnością jest to bardzo wygodne, bo nie traci się niepotrzebnie sił już na początku.

Na parkingu pod hotelem jest tablica informująca o sezonowym zamknięciu ferraty w terminach 15.04-31.05 oraz 15.09-31.10. Wstęp jest bezpłatny. W hotelu można wypożyczyć zestawy wspinaczkowe za 10 euro plus kaucja 50 euro.

Trasa ferraty jest oznaczona czerwonym szlakiem, którego całkowita długość wynosi 4.8 km. Jej trudność oceniana jest jako A/B/C ( klasyfikacja stopnia trudności ferrat określa się od A oznaczające "łatwy" do F - czyli "ekstremalnie trudny").


Po dwóch godzinach dziarskiego maszerowania, miałam nadzieję, że tutaj, pod tym parkingiem zaczyna się już trasa. Ale nie, to jeszcze nie to! Weszliśmy w wąską ścieżynkę, która prowadziła uroczym wąwozem wzdłuż rzeki. Mijaliśmy wodospady, pozostałości po kopalni, która tu funkcjonowała (np. małe wagoniki).

Przekraczaliśmy liczne mostki. Były one dla mnie największym wyzwaniem. Nie czuję się komfortowo przechodząc po drewnianej drabinie bez barierek. Chętnie poprosiłbym kogoś o rękę :), ale nie świadczyłoby to dobrze o mnie na minutę przed rozpoczęciem wymagającej wspinaczki.

Po godzinie dotarliśmy do miejsca, w którym nałożyliśmy na siebie lonże, kask i uprząż i z pewnym niepokojem w sercu zaczęliśmy nasz kurs.

Okazało się, że jeszcze musimy w tym całym umundurowaniu pokonać 10 minutową trasę, ale w końcu stanęliśmy pod pierwszą skałą z żelaznymi uchwytami.

Teraz mogę polecić tą via ferratę wszystkim osobom, które chcą zacząć taką przygodę. Znakomita zabawa sprawdzająca gibkość ciała, siłę rąk i ogólną sprawność. Wdrapywaliśmy się po skałach, chodziliśmy trawersem, wzdłuż skalnych ścian, pokonywaliśmy niezliczone drabinki i mosty przerzucone nad wąwozem. I to wszystko w otoczeniu soczystej zieleni, wodospadów i rzeki.

W pewnym momencie trasa rozchodziła się na dwie. Do wyboru były przejścia o trudności A,B i B,C. My w programie mieliśmy właśnie tą drugą. I w tym momencie zaczynały się "schody". Tutaj już każdy krok wymagał namysłu, dłuższe odstępny między poszczególnymi klamrami wymagały podciągania się na rękach, szukania punktu zaczepienia w skałach i poświęcenia dużej uwagi na bardzo śliskie kamienie.

Jedna osoba z kursu nie podołała temu wyzwaniu i przewodnik musiał jej pomóc wspiąć się z użyciem dodatkowej liny asekurującej. Było to jedyne rozwiązanie, ponieważ, osłabione ręce i mokre podłoże w pewnym momencie spowodowały, że osoba ta odpadła ze skały, przypięta tylko jedną częścią lonży. Gdyby nie asekuracja skończyłoby się to niebezpiecznym upadkiem.

Przejście całej tej via ferraty zajęło nam około trzech godzin z przerwami na posiłek. Od końcowego odcinka mieliśmy jeszcze jakieś 20 minut drogi do naszej chatki. A tam już wypoczynek, grill i omawianie przygód.


Via ferrata Skalka pri Kremnici

Na następny dzień zaplanowana była zmiana miejsca szkolenia. Nowa lokalizacji Skałka (Skalka), znajduje się nieopodal słowackiej miejscowości Kremnica i dojazd do niej zajął nam około 1 godziny. Ośrodek Skałka oferuje wiele miejsc parkingowych. Za postój płaci się 4 euro. Można albo zapłacić poprzez sms, lub zakupić papierowe bilety w jednym z ośrodków tam się znajdujących. I jest to jedyna opłata, ponieważ wstęp do atrakcji jest bezpłatny. Na miejscu można oczywiście wypożyczyć potrzebny sprzęt.

Dojście do via ferrat też jest bardzo proste, zajmuje nie więcej jak 10 minut leśną ścieżką.

Spośród dwóch grup tras istniejących w tym miejscu czyli zespółu ferrat o zbiorczej nazwie Komin oraz otwartego w 2020 roku Via Ferratový Svet ten pierwszy właśnie mieliśmy w programie szkolenia.

Poziom trudności na tutejszych trasach jest bardzo zróżnicowany. Najprostsze mają wycenę A – najniższą z możliwych i dostępną dla niemal każdej sprawnej fizycznie osoby bez lęku wysokości. Górna granica sięga aż litery F, co oznacza trasę ekstremalnie trudną i przeznaczoną jedynie dla osób ze sporym doświadczeniem wspinaczkowym.

Kuba, czyli nasz przewodnik opowiedział nam o kolejności w jakiej odkrywać mieliśmy te wspaniałe atrakcję.

Na początek wybrana została Janosikova Diera (A/B) – jest to bardzo krótka trasa trawersująca jedną z pomniejszych skał.

Kolejny miał być Most (A) – 80-metrowy most wiszący rozpięty między dwoma skałami. Następnie Zostupovka (A/B) – średniej długości trasa zejściowa, którą dociera się do większości innych via ferrat. A na końcu Komin (C) – główna ferrata w tej lokalizacji. Dość długie, ciekawe przejście przez długi komin skalny. Kominárska (C) – alternatywa końcowego odcinka ferraty Komin, bardziej stroma i dość ciasna.

Oprócz tego do wyboru w tym miejscu było jeszcze:

  • Jaskyniarska (B) – wariant jednego z odcinków ferraty Komin, prowadzący przez umiarkowanie ciasną jaskinię.

  • Trubacova Veza (B) – odgałęzienie ferraty Komin, prowadzące na skałę z symbolicznym krzyżem oraz krótki most linowy.

  • Lanova Siet (D) – wspinaczka po 30-metrowej, wiszącej pionowo, stalowej sieci.

  • Výzva (E) – najtrudniejsza ferrata w tej lokalizacji. Stroma, miejscami przewieszona wspinaczka na szczyt wysokiej skały.

Zaczęliśmy od niedużej skały nazwanej Janosikova Diera. To taka rozgrzewkowa, 5-minutowa przeprawa, która z dołu robi wrażenie wymagającej. Przejście jest jednak łatwe, przyjemne i idealne na początek.

Kolejnym punktem było pokonanie 80-metrowego mostu łączącego dwie skały. Ze względów bezpieczeństwa najlepiej jakby jednocześnie nie przebywało tam więcej niż 4 osoby. Widoki są zapierające dech w piersiach. Mi się skojarzyło z lotem z paralotnią. Podczas przejścia most trochę się chybocze, ale warto.

Dalej była łatwa trasa w dół za pośrednictwem ferraty Zostupovka. Schodziło się po prostu po stromych stopniach prowadzących do niewielkiego, wiszącego mostka.

Stamtąd można podjąć się wspinaczki ferratą Lanova Siet (D) . Jest to 30-metrowa sieć wisząca pionowo na skale. Tak na moje oko to niezbędne były tam mocne ręce. Wiele młodych ludzi przechodziło ten etap szybko i bezproblemowo. Też bym spróbowała, ale program tego nie przewidywał. My stanęliśmy do kolejki do Komina.

Jest to droga prowadząca najpierw po skałach w górę, następnie przechodzi się do wąskich przejść, takich szczelin między skałami. Z dużymi plecakami może to być w niektórych miejscach spore wyzwanie.

Ale najlepsze, najbardziej wymagające są drabinki prowadzące w górę, na których to już pewny uchwyt i mocna ręka to podstawa, ponieważ odchylone są one w pewnym stopniu od ściany. Jeżeli mdleją ręce to najlepiej użyć sztywnej lonży i odpocząć. Kilka osób z naszej grupy tak właśnie musiało zrobić. Nie chwaląc się przeszłam to miejsce bardzo szybko i sprawnie :).

Można było też wybrać obejście drogą o trudności B.

To już była ostatnia przeszkoda w tym dniu. Dodatkowo organizatorzy przewidzieli naukę zjazdu na linie. Wróciliśmy do ferraty Janosikova Diera, która teraz wyglądała na dziecinnie prostą i tam kto chciał mógł zjechać na zainstalowanej przez Kubę linie.

Na koniec powrót na parking, rozdanie dyplomów uczestnictwa, oddanie wypożyczonego sprzętu, uściski na pożegnanie i w głowie nowa myśl "gdzie ja to będę robiła następnym razem" :). Jestem zakochana w ferratach!!!

Zobacz video:











664 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page